Trzy debiuty

 BLIŻEJ POLSKIEJ KSIĄŻKI 

Każdy, kto w czasie pogodowo niezbyt udanego lata chociaż na kilka minut wpadł do polskiej księgarni, a wierzę, że takich wśród czytelników „Monitora” było wielu, stanął niewątpliwie przed trudnym wyborem, co kupić…

Ukazała się nowa powieść Doroty MasłowskiejPaw królowej –
o świecie mediów, showbiznesu, menedżerów, dziennikarzy, speców od marketingu i ich wpływie na twórczość literacką, a przede wszystkim
na nasz język.

Krakowskie Wydawnictwo Literackie wydało nową powieść Tomasza Piątka Nionio, trudno było nie zwrócić uwagi na trzecią powieść Marka Krajewskiego, zdecydowanie najlepszego polskiego twórcy powieści z pogranicza kryminału i thrillera. Jego Widma w mieście Breslau obiecują ponowne spotkanie z Eberhardem Mockem, no i z samym dawnym Wrocławiem.

Dawid Bieńkowski, autor powieści Jest, wydał drugą powieść o równie krótkim tytule Nic, Marek Nowakowski nowy tom opowiadań zatytułowany Stygmaty, a uwadze wielbicielek Grocholi nie uniknęła Ćma, którą autorka tym razem wydała już dzięki własnemu wydawnictwu. To tylko kilka dość zresztą przypadkowo wybranych tytułów nowinek księgarskich.

Obok książek znanych nam autorów pojawiło się wiele sygnowanych nazwiskami, które, jak dotąd, nic nam nie mówią. To nowi autorzy, którzy debiutują i poszukują swego czytelnika. Do debiutów zwykle podchodzimy dość ostrożnie, ich lektura może, ale nie zawsze musi być źródłem tych pozytywnych doznań, a jednak po debiuty warto sięgać.

Warto po nie sięgać chociażby dlatego, by nie uszła naszej uwadze książka Marka Sobola Mojry, wydana przez Wydawnictwo W. A. B. w serii „Archipelagi”. Nie popełnię chyba błędu, twierdząc, że jeśli pod koniec roku krytycy będą oceniać pierwsze książki nowych autorów, to Mojry znajdą się, jeśli nie na pierwszym, to z całą pewnością na jednym z pierwszych miejsc.

Powieść składa się z trzech wzajemnie przepojonych części, a wspólnie tworzą one całość o człowieku i literaturze w czasie kryzysu. Trzy Mojry, współczesne Parki, snują opowieść swego życia; a różni je wszystko. Lachesis – to opowieść starej paryskiej Żydówki, która przywędrowała
z Polski do Paryża i zwierza się gościowi kawiarenki ze swego długiego życia. Kloto – zwierzenia prostytutki z krakowskiego Kazimierza, opowieść chropawa, do bólu realistyczna.

I porządkująca
obie części Atropos – listy, dziennik pielęgniarki z dziecięcego oddziału onkologicznego, adresowany do zmarłej ukochanej. To jej pisanie pozwala w końcu wyrwać się z pęt żałoby. Powieść Sobola mówi nam o tym, jak cenne jest ocalenie chwili i teraźniejszości: „Wszystko biegnie tak szybko, nie doceniamy życia, pozwalamy mu uciekać, a przecież każda chwila jest szczególna”.

Jego bohaterki po burzach i kryzysach wygrywają, zyskując panowanie nad własnym losem. To naprawdę dobra literatura i, co ważne i zadziwiające, autorowi, informatykowi udało się przywrócić tak ostatnio zaniedbywany urok narracji, decydującej o tym, że urocze historyjki kobiet świetnie się czyta.

Drugi debiut prozatorski, na który pragnę zwrócić uwagę czytelnika, to powieść Bartosza Żurawieckiego Trzech panów w łóżku, nie licząc kota. Romans pasywny, wydana w Krakowie przez „Korporację Ha!Art”. Autor, znany czytelnikom interesującym się polskim kinem jako krytyk filmowy, tym razem prezentuje się jako powieściopisarz. Po słynnym już Lubiewie Michała Witkowskiego to już druga powieść o środowisku polskich homoseksualistów, jaka ostatnio ukazała się na polskim rynku księgarskim.

Ale jakże inaczej wygląda świat gejów Żurawieckiego. O ile u Witkowskiego był to barwny świat „ciot”, o tyle gejowie Żurawieckiego pochodzą już jakby z innej epoki, epoki poemancypacyjnej. Są to wykształceni, robiący kariery zawodowe, dobrze sytuowani mężczyźni po trzydziestce, pogodzeni i aprobujący swą inność, celebrujący ją.

Autor skupia się na warstwie psychologiczno-obyczajowej tego środowiska. Bohaterzy powieści Żurawieckiego – Adam, Michał, Paweł, Kuba czy Krzysztof – nie są społecznymi wyrzutkami; łączy ich przyjaźń cementująca długoletnie związki, opiekuńczość, życzliwość, łączą układy mąż – żona i ten trzeci. Ich życie pozazawodowe to koncerty muzyki oldskulowej, organizowane z wielką pieczołowitością wieczorki zapoznawcze, pobyty w gejowskich klubach czy zajęcia przypisywane w sferach hetero raczej kobietom.

Ostentacyjna normalność, może wydawać się, że życie niemal sielskie, a jednak historia Adama, jego degradacja od samodzielnego pracownika agencji reklamowej do roli gosposi i okazjonalnego partnera seksualnego starzejącego się nieatrakcyjnego lekarza ujawnia ulotność tych związków, jakie dotąd łączyły bohaterów powieści, ujawnia bezduszność i okrucieństwo, które stają się udziałem tych, co wyszli z obiegu.

Powieść Trzej panowie w łóżku… podobnie jak wcześniejsze Lubiewo, przyciąga opisem środowiska mało znanego i nie bardzo rozumianego przez czytelnika o orientacji hetero. Jest to powieść inteligentna i błyskotliwa, a jej autor chłodnym okiem obserwuje świat kochających inaczej.

I wreszcie trzeci debiut powieściowy – Kobieta rokunapisana przez Annę Tymko i wydana przez Oficynę Wydawniczą „Rytm”, książka, o której właściwie nawet pisać nie warto. Historia jakby żywcem wzięta z któregoś tableau.

Źle napisana bajka dla ubogich duchem o seksownej sekretarce, która po chwilowym upadku niemal z dnia na dzień wstaje jak feniks z popiołu, by stać się renomowaną projektantką mody, potem redaktor naczelną prestiżowego czasopisma i kobietą roku.

Przed lekturą ostrzegam, chyba że czytelniczki szukają adresów modnych salonów Warszawy czy zestawu kosmetyków, które zagwarantują im młodość do śmierci, ale wtedy naprawdę lepiej poświęcić czas czytaniu reklam – pożytek będzie większy.

I chociaż lektura trzeciego debiutu powieściowego okazała się kompletną wpadką, nadal twierdzę, że po debiuty sięgać warto.

Danuta Meyza-Marušiak

MP 10/2005