Paszport 
dla Sławomira Shuty

 BLIŻEJ POLSKIEJ KSIĄŻKI 

Urodzony w 1973 roku 
w Nowej Hucie Sławomir Shuty uważa, że właśnie w tym mieście tkwi ogromny potencjał literacki i filmowy.
Nic więc dziwnego, że strony swych książek zapełnia nowohuckimi blokersami, oszołomionymi reklamą, bezrobotnymi, znajomymi, przechodniami.

Z właściwą sobie ironią opisuje zarówno życie codzienne Nowej Huty, jak i to „od święta“, a zna je doskonale, ponieważ do 15 roku życia nie przekroczył granic swego osiedla, gdyż, jak pisze: „Szkoła, sklepy, magiel, boisko sportowe, budowlanka – osiedle było mikroświatem. Nie było potrzeby się stamtąd ruszać.

Rodzice też nie palili się do wycieczek do Krakowa”. Z wykształcenia
jest ekonomistą, absolwentem krakowskiej Akademii Ekonomicznej. Po studiach szukał
swego miejsca: cztery miesiące pracował w banku, potem była firma kurierska, wojsko, praca w londyńskim przytułku dla narkomanów, po powrocie do kraju wykopaliska archeologiczne i znów bank, naturalnie w Nowej Hucie, w którym wytrzymał rok i trzy miesiące.

Debiutował w 1999 roku tomem opowiadań Nowy wspaniały smak. W 2001 roku opublikował powieść Bełkot, rok później Cukier
w normie oraz powieść internetową Blok. Pisał
w „Rastrze,” „Lampie
i iskrze Bożej” oraz
w kwartalniku undergroundowym „Ha!art”.

Jego pierwsze próby prozatorskie, w których przede wszystkim krytykował Polaków za układne i leniwe przysposabianie się do nowego, kapitalistycznego systemu, nie wzbudzały wielkiego podziwu wśród krytyków, którzy zarzucali autorowi m.in. uleganie schematom literackim i wzorom małego realizmu.

Ich powściągliwość przełamał dopiero Zwał. Powieść stała się głośna. Uznano, że krytyka autorska jest w niej nie tylko dojrzała, ale nabrała ostrości. Ponadto, co z literackiego punktu widzenia i czytelniczego zresztą też bardzo ważne, powieść charakteryzuje się bogatą inwencją narratorską, ciętym dowcipem i wyrafinowanym stylem przekazu.

Zwał jest opowieścią o grupie młodych inteligentów zatrudnionych w symbolicznym Hamburger Bank, o której autor pisze: „…jesteśmy jak wpuszczone do słodkich wód sukcesu, nieznające goryczy i groszy wielkiego oceanu, ryby gupiki”. Są w tej powieści systematyczne spotkania integracyjne z serkami i winogronkami. Jest menedżerka, która wie wszystko, co należy, zna ekskluzywne i najmodniejsze trasy turystyczne, kuchnię i samochody, opiekuje się pracownikami ciemiężonymi na najniższych szczeblach drabiny – idealna przedstawicielka konsumpcyjnego imperium. Jest Krzysio i inne tuzy najwspanialszego ze światów.

W Zwale Shuty przetworzył rzeczywistość poznaną w czasie swej bankowej kariery. Jest to więc powieść nie tylko antykonsumpcyjna, ale także przedstawiająca najrozmaitsze stany uzależnienia, modły składane gadżetom i zachłystywanie się blichtrem cywilizacji.

Marek Zalewski tak napisał o tej powieści: „…to napisana z drapieżnym humorem, ironiczna, a zarazem realistyczna proza, w której autor daje opowieść o kolejnym, tym razem pokoleniu straconym inaczej, bo w trybach kapitalistycznej rzeczywistości”.

Danuta Meyza-Marušiak

MP 3/2005