Słowacki Węgier, w którym bije polskie serce

 CO U NICH SŁYCHAĆ? 

Stoi na czele mniejszości narodowych żyjących w Koszycach. Został tam oddelegowany z ramienia Klubu Polskiego, którego jest aktywnym działaczem. Jego sposób pracy na rzecz Klubu Mniejszości Narodowych, który ma swoją siedzibę w Izbie Pamięci Sándora Máraiho, cenią sobie jego członkowie – przewodniczącym został na drugą kadencję. Anton Glezgo jest człowiekiem interesującym się wieloma kulturami, a to cecha, którą ceni się w Koszycach.

 

Polskie kontakty

Z małżonkami Glezgo siedzieliśmy w sobotnie listopadowe popołudnie w jednej z kawiarenek przy ulicy Głównej w Koszycach. Na pytanie, które zadałam Andy’emu, kim się czuje, bez wahania odpowiedział – Węgrem. Ale to w Koszyach normalne. Bardziej dziwi fakt, że nie jest członkiem organizacji węgierskiej, ale aktywnie działa w szeregach Klubu Polskiego.

Pierwszy kontakt z Polakami miał w Pradze, gdzie studiował w latach 60-tych na politechnice. „Polski współlokator w akademiku, Józek, nauczył mnie wielu słów w swoim języku, choć dopiero potem dowiedziałem się, że nie wszystkie są cenzuralne“ – wspomina Andy. Drugie spotkanie z Polakiem, a właściwie z Polką, odmieniło jego życie. Zakochał się w studentce – Jadwidze z Wałbrzycha. Znajomość zaowocowała ślubem. „W przyszłym roku będziemy obchodzić 35. rocznicę naszego ślubu“ – informuje Jadwiga.

Język polski opanował szybko i niemalże do perfekcji, choć początki nie były łatwe „Rodzina Jadzi od razu mnie polubiła, ponieważ lubię opowiadać dowcipy, a opowiadałem je po polsku. Wszyscy śmiali się,  jeszcze zanim skończyłem opowiadać“.

Słabość do kobiet

Osiedlili się w jego rodzinnych Koszyach, choć nieraz myśleli o emigracji. „Nic z tego nie wyszło, mam miękkie serce do kobiet“ – wyjaśnia Andy. „W drugiej połowie lat 80-tych byłem w Szwecji i chciałem tam zostać, sprowadzić swoją rodzinę. Umawialiśmy się właśnie z żoną przez telefon, kiedy ona i dzieci dołączą do mnie, a naszej rozmowie przez drugi aparat telefoniczny przysłuchiwała się 13-letnia córka, która mnie poprosiła, żebym wrócił do domu, więc… wróciłem“ – wspomina.

O uległości wobec kobiet mówi, rzucając spojrzenie w kierunku żony. „Zdominowała mnie do takiego stopnia, że zostałem Polakiem“ – żartuje. Ale widzę, że jest dumny z przynależności do polskiego stowarzyszenia. „Tak, dziesięć lat temu byliśmy świadkami narodzin Klubu Polskiego – dodaje Jadwiga – a mąż został wybrany na wiceprzewodniczącego“.

 

Wspólny mianownik wielokulturowy

Ponieważ Jadwiga była absolwentką praskiej politechniki, bez problemu znalazła pracę w Koszycach. „Przez 30 lat pracowałam we Wschodniosłowackiej Hucie, w dziale informatyki, jako programator i projektant systemów. Dziś jestem już na emeryturze“. Anton pracuje jako inspektor pracy, choć dużo czasu zajmuje mu praca społeczna. „Czasami go proszę, żeby sobie odpoczął, przekazał obowiązki innym“ – mówi Jadwiga, ale Andy dodaje: „Robimy ciekawe rzeczy, mamy wiele do zrobienia“.

I z entuzjazmem opisuje imprezy kulturalne, które przygotowuje dziewięć mniejszości narodowych mieszkających w Koszycach. „Zadaniem Klubu nie jest łagodzenie problemów wewnątrz konkretnych organizacji, ale dawanie szansy samorealizacji. Kultura to jest to, co nas łączy, a różnorodność wzbogaca“ – twierdzi Anton. „Oczywiście nie umniejszamy problemów istniejących, ale pokazujemy, że można żyć kulturalnie, nawet ramię w ramię z Romami“.

Przyznaje, że w każdej grupie narodowej są różne problemy, spotyka się różnych ludzi. „Wiemy, jacy są Romowie, osiedla Lunik 9 unikam, ale wyciągamy pomocną dłoń do tych, którzy chcą ją przyjąć“. Wśród Romów są też i tacy, którzy angażują się w życie kulturalne miasta, uczą się języków. „Skłonność do kłótni i rozłamów nie jest tylko ich domeną“.

Poprzez działalność Klubu mniejszości narodowe zyskały wspólny mianownik – porozumienie, a dzięki pracy takich ludzi jak Anton, świat na pewno zmierza w lepszym kierunku.

Małgorzata Wojcieszyńska

MP 12/2004